Teoretycznie zrzucenie zbędnych kilogramów nie jest takie trudne, jakby się mogło wydawać. Musimy sobie zdać jednak sprawę z tego, że po pierwsze: jesteśmy manipulowani. Przez media, marketing oraz innych ludzi, a po drugie: sami sobie szkodzimy i utrudniamy zadanie, nawet nie wiedząc kiedy.
Spróbuję wymienić i przeanalizować kilka „life hacków”, które pozwolą nam w zrzucaniu kilogramów bez większego wysiłku, katowania się dietami i ćwiczeniami. Pamiętajmy jednak, że dieta odchudzająca nie musi (a wręcz nie powinna) być katorgą. Tak samo zachęcam do sportu, nie tylko ze względu na utratę wagi, ale i utrzymanie zdrowego trybu życia.
Przejdźmy do konkretów:
1. Jak wspomniałam wcześniej: jesteśmy manipulowani. Przez wszystko co nas otacza. Zaczynając od reklam. Nawet nie jesteśmy świadomi tego kiedy przez reklamę zostaliśmy namówieni do kupna danego produktu. Często nie jesteśmy również świadomi tego, w jaki sposób wpływa na nas organizacja sklepów. Mimo, że dużo się o tym mówi i część z Was już wie, jakie sztuczki są wykorzystywane, to i tak ulegamy. W większych marketach pieczywo ustawia się na samym końcu sklepu. Aby przejść obok olbrzymiej ilości asortymentu, który zwraca na siebie uwagę krzykliwymi cenami, słowami „promocja”, „okazja”, „nie przegap”. Zaś niektóre sklepy świeże pieczywo ustawiają na początku, aby zapach kojarzył nam się z czymś przyjemnym i zachęcał do zakupów. Półki potrafią mieć inne oświetlenie. Inaczej pada światło na wędliny, inaczej na pieczywo lub kosmetyki. Wszystko po to, aby dany produkt wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjnie.
Kolejna sprawa to wielkie wózki, a nawet już olbrzymie, głębokie koszyki w mniejszych marketach. Bo przecież taka sama ilość towaru inaczej wygląda w małym koszyczku, a inaczej w wielkim wózku. W wielkim wózku wydaje nam się, że wzięliśmy tak naprawdę niewiele produktów. Kwestia oświetlenia całego pomieszczenia, puszczonej muzyki i zapachu (np. wcześniej wspomnianego świeżego pieczywa) to również nie jest przypadek.
Rezultat jest taki, że kupujemy więcej niż potrzebujemy, więc jemy więcej, niż powinniśmy. Spróbujmy się im nie dać, a już połowa sukcesu za nami.
2. Nie rób zakupów na głodnego. Będąc głodnym szybciej zapełnimy koszyk zbędnymi produktami. Zawsze rób zakupy z pełnym brzuszkiem. I tyle.
3. Porównuj kalorie. Ok, dla niektórych sprawdzanie każdego produktu w sklepie to szaleństwo. Kiedyś też tak uważałam, ale wierzcie mi, że szybko wejdzie Wam to w nawyk, poza tym za 3 razem kupując podobne produkty już nie będziecie musieli nic analizować. Doskonale zapamiętacie co ile miało kalorii, mniej więcej. Często słyszymy, że produkty light to jedno wielkie kłamstwo. Czasami tak, czasami nie. Niektóre produkty light mają dodatkową, zbędną chemię, która może zastąpić kalorie. Ale często mają również np. obniżoną zawartość tłuszczu. Nierzadko słyszymy, że różnica w kaloriach jest niewielka, więc bez sensu wybierać „chudszą” wersję, ale jeśli jeden produkt ma nawet tylko 10kcal mniej a my wybierzemy 10 takich produktów.. to już na daje 100kcal mniej, prawda? Dlatego powtarzam: porównuj,
4. Rady psychologów: nakładaj na mniejszy talerz i jedz mniejszym widelcem. Często jemy oczami. Wierzcie mi lub nie, ale ta sama porcja będzie wyglądała na większą na małym talerzu niż na olbrzymim. To tak jak z tym wielkim wózkiem w sklepie, o którym wspominałam. Małymi sztućcami też się więcej napracujemy. Okey, spalimy zbyt dużo kalorii machając małą łyżeczką, ale posiłek będzie trwał dłużej, przez co tak łatwo się nie przejemy i szybciej poczujemy się syci. Psychologowie wspominają też, że mniej zjadamy z niebieskich talerzy.. Jak ma to na nas działać..? Nie wiem, ale generalnie nic nie tracimy próbując 🙂
5. Jedz dużo warzyw. Generalnie większość warzyw posiada naprawdę znikome ilości kalorii. Olbrzymia miska warzyw nawet nie dorówna kalorycznie do kromki chleba z masłem, nie mówiąc już o innych, bardziej kalorycznych produktach. Olbrzymią miską warzyw zapełnimy cały żołądek, a kromką z masłem.. niekoniecznie. Nie kojarz diety ze stereotypowymi sałatkami: sałata, pomidor, ogórek. Jedz te warzywa, które lubisz. Może wolisz surówki? A może zamiast zielonego ogórka, kiszony? Dopraw ziołami, dolej łyżeczkę oliwy z oliwek (albo z pestek winogron.. mniam).
6. Zamienniki! O tym będzie osobny artykuł. Postaram się rozpisać najczęściej używane produkty i zamienić je na chudsze alternatywy. Tak samo przy napadach głodu. Zamiast sięgać po białe pieczywo, zjedz kromkę ciemnego (pełnoziarnistego) pieczywa. Ma on sporo błonnika, stabilizuje cukry we krwi, sprawia, że czujemy się dłużej nasyceni.
7. Jedz regularnie. Osobiście uważam, że regularne posiłki i eliminacja cukru to jest sekret diety odchudzającej. W zrzucaniu kilogramów naprawdę nie chodzi o katowanie się czy głodówkę. Wręcz przeciwnie, często spotykam się z opinią klientów: „w tej diecie jest za dużo produktów, ja tyle nie jem! Na pewno nie schudnę!”. A potem szok. Więcej jedzenia, a kilogramy lecą. Jak mojemu mężowi robię od czasu do czasu dietę odchudzającą, to całymi dniami słyszę „znowu muszę coś zjeść? Już nie dam rady, mogę już nie jeść?”
8. Wyeliminuj słodkie napoje. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile napoje słodzone potrafią mieć kalorii. Nie mówię tu tylko o napojach gazowanych. Na prawdę często spotykam się z przekonaniem, że soki w kartonach są zdrowe. Większość z nich ma tyle samo cukru co cola! Nie mówiąc już, że koło owoców to one nawet nie stały. Jak mamy pić soki, to najlepiej świeżo wyciśnięte. Ale pamiętajcie, owoce to spora ilość cukru, najlepiej zamienić jakiś posiłek na sok, np. drugie śniadanie lub deser. Ja osobiście sokiem się nie zapełniam, wole zjeść jabłko czy banana, ale to już kwestia bardzo indywidualna.
Jeśli masz pytania, a może uwagi? Zapraszam do komentarzy lub na prywatny e-mail.